Moda – moja pasja

Moda – moja pasja

Modą pasjonuję się od bardzo dawna. Moje mrzonki o projektowaniu rozwiała nauczycielka w szkole podstawowej, która zamiast rozmowy o chęci kształcenia się w kierunku rysunku, przepytała mnie z teorii podczas lekcji plastyki. Nie zaliczyłam. Tak też przez różne zawirowania życiowe, dzięki życzliwym ludziom wokół mnie w wieku dojrzałym zdecydowałam się tupnąć nogą i głośno mówić o tym, czego tak naprawdę chcę.

Chcę projektować, chcę ubierać kobiety te dojrzałe, te zabiegane, te, które nie potrafią odnaleźć się w gąszczu trendów modowych, które nie są doskonałe (bo takich przecież nie ma). Chcę służyć pomocą w trudnych chwilach wyborów kreacji i dodatków, zgodnie nie z drescodem, nie z tym, co wypada, ale zgodnie z tym, co wyraża osobowość kobiety uwzględniając oczywiście wszelkie zasady). Czuję swoją misję. Tak, to misja, nie boję się już tak o tym myśleć.

Swoje doświadczenia z modą zaczęłam w rozmiarze 36 w wieku 16 lat. Pasowały mi wówczas sukienki tuby z paskiem w talii i gumką nad biustem oraz falbaną u dołu. Fason niezbyt wyszukany, ale za to w ilu kolorach. Następnie były bluzki kimono i spódniczki ołówkowe. Miałam to szczęście, że moja mamusia krawcowa przychodziła z pomocą w szyciu . Rodzicielka kochana cierpliwie realizowała moje projekty. W wieku 20 lat z rozmiarem 38 nie miałam problemu z odzieżą, ale był to czas braku funduszy i niezbyt wyszukanego asortymentu w sklepach. Zgodnie z maksymą mojej mamy – „potrzeba matką wynalazku”, szłam przez życie w wymyślanych przez siebie kreacjach.

Mój zapał przygasł po urodzeniu 2 dzieci w odstępie 5 lat i dobiciu do rozmiaru 50. Najszczęśliwszy dla mnie czas – dzieciństwo moich dzieci „przygniatała” moja nadwaga. Zapomniałam wówczas o wszystkim, o sobie, o marzeniach, liczyły się dzieci. Trudny czas.

Znalazłam jednak siłę, by zacząć walkę z nadwagą i ją wygrać. Dzisiaj mam rozmiar 40, 2 dorosłe już dziewczynki i małego synka oraz bagaż doświadczeń. Czy mogę rościć sobie prawo do doradzania w kwestii mody, stylu?

Moja odpowiedź brzmi: tak, stanowczo tak. Wiem, w czym wyglądałam dobrze mając rozmiar 48, a w czym wyglądam dobrze mając rozmiar 40. Wypracowałam sobie metody, aby tuszować mankamenty figury. Moje „wyczucie” było nie raz zauważane, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że mam rację.